sobota, 20 lutego 2016

nummer eins

Du bist nicht nur heute nicht Zuhause
Znów krążyłam bez celu po ulicach Dortmundu. Wcisnęłam dłonie w kieszenie bluzy, zaciskając jedną z nich na telefonie. W sumie nie wiem po co, jeśli go wezmę, to nie będzie wiadomości od kogokolwiek. Jestem sama, byłam sama i sama będę. Nie mam tu nikogo, chociaż mieszkamy w Niemczech już od pięciu lat.
"Spacerowanie" - jak to profesjonalnie brzmi - pozwalało mi odrywać się od rzeczywistości, która mnie otaczała. Byłam wyrzutkiem społecznym, nikt nie potrafił mnie zrozumieć. Chociaż może to ja nie chciałam się przed kimkolwiek otworzyć? Nie wiem, nieważne. Nic nie zmienię, nie potrafię. Sobotni wieczór, wszyscy moi rówieśnicy poznają się w drugim tego słowa znaczeniu, albo spędzają czas na imprezie. A ja? Toczę batalię z myślami.
Mam siedemnaście lat. Siedemnaście i dziesięć miesięcy. Za dwa lata kończę naukę, a nie wiem nawet, kim chciałabym zostać w przyszłości. Nic mnie nie interesuje, jestem nikim, swoim cieniem. Pamiętam, jak jako dziesięciolatka chciam być księżniczką, albo prezenterką w telewizji. Nosiłam wtedy jeszcze kolorowe szmatki na sobie i stroiłam się, zabierając mamie kosmetyki. Zerknęłam w dół. Moje ubrania były tak ciemne, jak wszystko dookoła.
Co i rusz słyszałam głośną muzykę z kolejnego klubu. Była to jedna z najgłośniejszych dzielnic tego miasta. A także... Najniebezpieczniejszych. Ale nie bałam się, nie miałam czego. Byłam wyczyszczona z jakichkolwiek emocji. Byłam pusta.
Przetrałam zmęczone oczy. Wyglądało na to, że cierpię na bezsenność. Możliwe, nie sprawdzałam. Coraz słabiej widziałam, zmęczenie dawało się we znaki. Ale spanie bolało jeszcze bardziej, można rzec, że noce są najgorszą częścią doby. Wtedy przychodzi wszystko to, z czym walczy się za dnia pod maską. Jest ciężko, czuję się, jakbym była na zakręcie życiowym. Nie wiem, co mam już robić.

Wróciłam do domu w środku nocy, po czym padłam na łóżko, pogrążając się w płytkim śnie. Znów miałam koszmary senne - ktoś mnie gonił, a także ginęłam w męczarniach. Standard.
W pokoju było chłodno, głównie przez to, że okno było cały czas otwarte na oścież. Nie miałam siły go zamknąć. Opatuliłam się szczelniej kołdrą, próbując zapanować nad potokiem łez. Mama nawet nie zareagowała na moją kilkugodzinną nieobecność, przyzwyczaiła się do moich nocnych eskapad na miasto. Sama nie umiała mi pomóc. A Tobias... On tym bardziej nie.
Przeszłam przez szkolny korytarz z dumnie uniesioną głową. Jeździłam obojętnym wzrokiem od twarzy do twarzy uczniów, którzy na mnie spoglądali. Miałam wyrobioną renomę ćpunki, ze względu na wygląd. Nie znali mnie prawdziwej i nie chcieli poznać.
Wyciągnęłam z szafki książki na zbliżającą się lekcję historii, którą zamierzałam przespać. Mimo pięciu lat obcowania z niemieckim, to dalej miewałam problemy ze zrozumieniem tego, co ktoś mi przekazuje. Zresztą za bardzo nie było mi to potrzebne, znałam to wszystko jeszcze z lat wcześniejszych.
- Serdecznie witamy pannę Ciman - sarknęła psorka Scholz, kobieta wredna jak mało kto. Ale z racji swojego wieku nie widziała tego, co się dzieje w tyłach sali, więc bez problemu mogłam drzemać. - Chyba ktoś postanowił się zgłosić do odpowiedzi.
Wytrzeszczyłam oczy. Cco?! Powaliło tę kobietę do reszty?!
- Jasne... - mruknęłam, zbliżając się do jej biurka. Pytania dotyczyły wojny trzydziestoletniej, a moje zwięzłe, ale poprawne odpowiedzi w pewien sposób ją zadowoliły.
- Spójrzcie, tak wygląda człowiek, który zarywa noce dlatego, żeby zdobyć wiedzę - skomentowała, wpisując w dziennik ocenę. - Siadaj, 2+*.
- Dziękuję - powiedziałam bardziej do siebie, kierując się na tył sali. Po drodze usłyszałam kolejne obraźliwe słowa w moją stronę, ale pozorornie je zignorowałam. Niestety, na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, przywdziana maska już pękała.
- Obym wytrzymała do końca dnia... - wyszeptałam po francusku, wiedząc, że oni i tak tego nie zrozumieją.
Gdzieś w połowie lekcji odpłynęłam, w niewielkim stopniu nadrabiając energię, potrzebną do przeżycia pozostałej części dnia. Na lunch znów zjadłam jabłko, popijając to wodą niegazowaną. Gasłam w oczach, ale nie umiałam nad tym zapanować. Nie miałam najmniejszej motywacji, aby zmienić swoje nastawienie do wszystkiego. W głowie już widziałam nadchodzące popołudnie - tylko ja i mój wierny towarzysz w postaci alkoholu.
Dziwię się, że jeszcze mam siłę, aby chociaż się poruszać - czuję się, jakby co chwilę taranował mnie tłum ilością zbliżony do tego, jaki bywał na koncercie Metalliki. W dodatku to uczucie pustki, tam w okolicy serca... Wydawało mi się, że potrzebuję kogoś, ale było to tylko chwilowe. Nie wyobrażałam sobie siebie w związku z drugą osobą. Wiedziałam, że nie potrafiłabym kogoś pokochać, po prostu nie umiem. Moja rodzina jest tego najlepszym przykładem. Traktują mnie już jak powietrze, nie znaczę dla nich dużo. Dostają na mnie pieniądze, a ja w odwecie zabieram im ich część oraz tlen.
Czułam jak ktoś wbija mi kołek w plecy z każdą kolejną obelgą, kierowaną w moją stronę. Chłopacy podpytywali się mnie - może prymitywnie, a może nie - czy trzeba ze mną chodzić, aby poruchać. Albo ile kosztuję, czy wystarczy zwykła działka. Nikt nie jest w stanie pojąć tego, co się działo we mnie. Jak w środku się rozpadałam na setki kawałków, słysząc każde słowo. Jak do moich oczu cisnęły się łzy, a wszystko piszczało, błagając o litość i koniec z tym.
Zacisnęłam krwistoczerwone wargi w wąską linię, a dłonie na umywalce. Godzina wychowania fizycznego, przedostatnia lekcja w szkole, a ja jestem w kiblu i znów się załamuję. Taka norma, codzienność, do której nigdy nie przywyknę.
Przed przerwą słyszałam piski i ekscytację u większości dziewcząt z mojej grupy. Podsłyszałam, że dziś cały dzień w szkole są jakieś "ciasteczka w koszulkach BVB" jak to mówiły. Piłkarze, tak? Tym bardziej nie moja bajka.
Poprawiłam się i ostatni raz zerknęłam w zabrudzone zwierciadło wiszące przede mną. Wiedziałam co robię, stosując wodoodporny tusz do rzęs. Długie i gęste rzęsy okalały szare, rozwarte do granic możliwości tęczówki, a wargi drżały, podobnie jak ciało. Wystarczy, nie mogę się za długo nad sobą użalać, bo wyjdę na słąbą, którą i tak jestem.
Powolnym krokiem wyszłam z pomieszczenia i ściskając w dłoni ramię torby przeszłam do sali, gdzie był ruch większy niż zwykle. Dookoła masza uczniów, nie tylko tych, z którymi mieliśmy zajęcia, zgiełk jakich mało, aż głowa bolała. Dziewczyny ćwiczyły gimnastykę, bardziej kręcąc tyłkami, niż wykonując ćwiczenia. Udałam się na ławki, stojące w pobliżu tego tłumu. Najchętniej bym uciekła, ale zaprzysięgłam sobie, że nigdy więcej nie ucieknę z lekcji. 
Tłum się przerzedzał, ukazywał mi się jego obiekt. Było ich dwóch, ubrani byli w żółto-czarne dresy. Rozdawali autografy. Jeden z nich miał miedziane włosy i cały czas się uśmiechał, a drugi był brunetem i sprawiał wrażenie, jakby chciał stąd uciec. Nie jesteś sam, pomyślałam, patrząc się w jego stronę. Usiadłam na jednej z nich, w odległości kilku metrów od dwójki gości. Po skończeniu rozdawania autografów miedziany podszedł do wuefistów, a brunet... Udał się w moją stronę. Przeraziłam się, czego on chce? 
Zasiadł na skraju ławki na której siedziałam. Jego wzrok nerwowo skakał od twarzy do twarzy uczennic znajdujących się w pobliżu. Bał się? To tylko sztuczne nastolatki, które gdyby mogły to skoczyłyby im do łóżka przy pierwszej lepszej okazji. 
W pewnym momencie poczułam czyjś wzrok. Wpatrywał się we mnie. Atmosfera wokół zrobiła się niezręczna... Nie wytrzymałam za długo. Podniosłam się i prędkim krokiem skierowałam się w stronę wyjścia. Stety, albo i niestety musiałam go minąć... 
- Wait! - usłyszałam za swoimi plecami, przemieszanym ze standardowymi gwizdami.



* w Niemczech 2+ to polski odpowiednik 5+, jeśli ktoś nie wiedział.


~*~*~*~

cześć! witam Was na moim czwartym prowadzonym jednocześnie ff. tak, naprawdę mi się nudzi, gdy siedzę w internetach, bo po co się uczyć na kartkówki i trzy sprawdziany w ciągu dwóch dni? 
także to jest moje pierwsze drugie ff o graczu z Borussii. oh, co kibic Bayernu może robić, pisząc o byłym graczu BVB, który spędził tam raptem pół roku i nic nie wniósł? nie wiem, też się zastanawiam. 
liczę, że mimo tego będziecie czytać tę historię, że nikt mnie nie zabije i takie tam


5 komentarzy:

  1. O kurczę!!! Jest ciekawie, i to bardzo
    dawaj nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam się ofochać, że to nie o Kimmichu, tylko o tym piłkarzyku i zrobię to, ale nie mogłam się powstrzymać, aby Twojego kolejnego ff przeczytać, więc focham się, ale czytam i piszę komentarz. XD
    Nie będę krytykować jeno powiem tak...
    ROZDZIAŁ OMFG! JEEZU DOMI JESTEŚ GENIALNA! KOCHAM CIĘ! <3 Ty mój miszczu! <3 Czekam na kolejny!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. zaciekawiła mnie ta historia :D
    i przez Cb(a może dzięki Tobie) cały dzień słucham "Ernst" :P
    proszę o info o nowościach na tt @conquistad0r_
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostaje tutaj do samego końca!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! XD
    Jak zawsze Domi zaciekawiła mnie już od samego początku! XD ♥
    Zostaję, ale to wiesz <3
    Czekam na nn <3
    Buźka :**

    OdpowiedzUsuń