sobota, 19 marca 2016

nummer fünf

Kommt er wieder hoch, dieser scheiß Druck

Tylko spróbuj.. odbijało się w mojej głowie jak echo. Spróbować? Nawet nie wiem, co mogę zrobić. Nie wytrzyma ze mną długo, ucieknie po kilku dniach, gdzie pieprz rośnie. A nawet i dalej.
- Nie uda mi się, rozumiesz? A nawet jeśli, to potrwa to długo i będzie mozolne, a Ty stchórzysz i zostawisz mnie samą na rozstaju dróg.
Byłam świadoma tego, że zraniłam go tym, że nie wierzę w powodzenie jego planu. Zresztą, nie pierwszy raz w dniu dzisiejszym. Patrzył się na mnie ze smutkiem, a jego dłonie przeniosły się z moich nadgarstków na policzki. Jego dotyk był delikatny, a dłonie przyjemnie ciepłe.
Opuściłam uwolnione ręce wzdłuż ciała i przeniosłam na niego swój wzrok.
- Czemu nie wierzysz w to, że Ci się uda? Że nam się uda? - z tonu wywnioskowałam, że brakowało mu niewiele do płaczu. Ścisnęło mnie serce.
- Nam? - powtórzyłam, a on mi zatwierdził. - Będziesz w stanie wytrzymać ze mną dłużej, niż kilka dni? - prychnęłam, a on znów pokiwał głową twierdząco.
Dobre żarty, nie wytrzyma. Wiem to. Nikt ze mną nie wytrzymuje. To napięcie, cisza, niekomfortowa atmosfera... Dosłownie wszystko.
- Spróbujmy, choćby od teraz. Nie uciekaj nigdzie, proszę - ujął moją twarz w swoje dłonie i przysunął ją niebezpiecznie blisko mojej, nasze czoła praktycznie się ze sobą stykały. Oczy wpatrywały się w moje wręcz z błaganiem, abym pozostała. Serce biło mi niemiłosiernie szybko, z warg wydostawał się postrzępiony oddech, podobnie jak z jego.
- Czego się boisz? - spytałam szeptem po chwili upartego patrzenia się w siebie. Nie było mnie stać na odezwanie się odrobinę głośniej, wszelkie emocje skumulowały się i uniemożliwiały chociażby najmniejszy ruch. Stałam tak...odrętwiała, zdana tylko na niego. Ciało było jak skała, nie reagowało na nic.
Z początku milczał, chociaż jego wargi próbowały coś powiedzieć. Bał się zdradzić powodu swojego strachu?
- Twojego odejścia - w końcu wyznał, a mi chciało się śmiać. Mojego odejścia? Kim ja jestem do cholery jasnej, żeby się bać tego, że pewnego dnia stąd zniknę?
- Chyba sobie żartujesz w tym momencie - pokręciłam przecząco głową, a jego dłonie znów znalazły moje i schwyciły je, przyciągając bliżej niego. Obserwowałam je, bałam się spojrzeć na niego, ile tym razem krzywdy mu wyrządziłam swoim oziębłym zachowaniem. Ale nie umiem być inna, nie jestem dawną sobą, która cieszyła się życiem... Między nim, a mną znów powstawał pancerz, który wydobywał się ze mnie. Nie wiedziałam, co mogę zrobić, aby powstrzymać go przed wyjściem na zewnątrz.
- Wiesz, co ja przechodziłem przez ten okres, kiedy to utraciłem najbliższą mi osobę? Moją odskocznię od rzeczywistości, w której królowała tylko piłka? Jak straciłem właśnie Ciebie, Cher? Byłaś dla mnie najważniejsza - poczułam ukłucie serca na dźwięk słowa "byłaś". Czemu, skoro nie powinno to dla mnie znaczyć cokolwiek? Nie wiem, kim od dla mnie był... - Teraz chcę spróbować. Żeby wróciła tu moja mała Charlotte, która nigdy nie próbowała nawet zrozumieć, co to spalony, czy co się stanie jak zawodnik ujrzy czerwoną kartkę. Która była obok i swoją energią oraz pozytywizmem potrafiła poprawić nawet jeden z gorszych dni.
- Dziś jej nie ma... - zacisnęłam wargi, wstrzymując się przed dokończeniem odpowiedzi. Chciałam powiedzieć, że już nie wróci, ale i tak wystarczająco dużo złych słów już dziś padło z moich ust...
- Ale wróci. Słyszysz? - powiedział odrobinę głośniej, unosząc jedną z dłoni mój podbródek, abym wreszcie na niego spojrzała. Jego optymizm napawał mnie przerażeniem. To nie jest możliwe do zrealizowania... To uczucie zgaśnie, gdy tylko dłuższy czas pozostanę zimną suką... Ale czy będę zdolna być nią tak długo? 
- Nic mi nie zwróci straconych, szczęśliwych lat.
- Ale za to możemy stworzyć coś nowego, lepszego - to wszystko bolało, chociaż z drugiej strony... Dawało jakąś nadzieję na lepsze jutro. Jakąś...strasznie dużą, prawda?
- Nie wiem już, czego chcę.
- Ale chyba chcesz, aby było lepiej? - wzruszyłam ramionami, a moja obojętność go zabolała. - Proszę Cię, nie rób czegoś, co potem będziesz mogła żałować. Spróbuj przypomnieć sobie to, jaka kiedyś byłaś.
- Chcę, ale nie mogę, zrozum. Te czasy są tak odległe...
- Postaraj się...dla mnie - wyszeptał błagalnie.
- Nie zrobię tego tak od razu, to nie jest możliwe. Nic z tego nie pamiętam, prawie nic, uwierz mi... - nie wiedząc czemu w moich oczach stanęły łzy, przed którymi próbowałam się tak uchronić... 
Rozkleiłam się, a on nie czekając na nic, ignorując wszystko, moją niechęć i strach przed bliskością z nim... Przytulił mnie. Poczułam się wtedy...dziwnie. Ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. 
Szczerze? Chyba brakowało mi tego... Tego poczucia, że znaczę coś dla kogoś. Nawet jeśli jest to naprawdę niewielkie znaczenie. Liczę się dla kogoś, ktoś próbuje o mnie dbać, mimo tego iż się mu sprzeciwiam...
Zapłakałam głośniej, a jego ramiona zacisnęły się mocniej. Wtulił policzek w moje włosy, a ja poczułam na nich coś mokrego. Płakał? 
- Nie płacz... - wyszeptałam, zaciskając palce na jego bluzie. 
Nagle znalazłam się gdzieś indziej. Byłam mniejsza i to o wiele, albo wszystko nagle urosło... Nieważne. Ważne było to, że w kącie słyszałam czyjś płacz.

- Adni? - spytałam piskliwym głosikiem, ale nic nie usłyszałam w odpowiedzi. - Adni, gdzie jesteś? 

Na pewno byłam małym dzieckiem, miałam może z sześć, siedem lat, nie więcej, ledwo sięgałam komody stojącej w...kuchni? 

Jednocześnie kierowałam się w stronę dobywającego się dźwięku. Siedział tam jakiś chłopiec, ukrywając twarz w dłoniach. 
- Adni, co jest? - kucnęłam przed nim, próbując odciągnąć jedną z nich z twarzy.

Kto to Adni?



kto to Adni? chyba nie muszę za zbytnio się wypowiadać :v
czytam to tak samo często jak Wy, hehe :v
jak się podoba rozdzialik? ;)

5 komentarzy:

  1. Cudo! ❤❤❤
    Jak zawsze zresztą <333
    Adnan chłopie podobasz mi się :D
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział, już nie mogę się doczekać następnego :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. mówiłam już, że uwielbiam to ff, ale chyba zaczęłam jeszcze bardziej
    Adnan nie martw się, tamta Cher jeszcze wróci :v tak myślę

    OdpowiedzUsuń
  4. Adnanie... Jak kocha to wróci :D
    Rozdział świetny Dominiko. XD
    Boże końcówka to totalne mistrzostwo! <3 Majn god. ^^
    Czekam na więcej!
    +czekam na Joshuę XDDD (wzmianka musi być.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się już doczekać kokejnego rozdziału *.* Czekam :)

    OdpowiedzUsuń