sobota, 9 kwietnia 2016

nummer acht

Mama weint um mich 

Wróciłam do domu późnym wieczorem, a co najlepsze - trzeźwa. Nie wlałam w siebie dziś ani grama alkoholu. Fakt, nie było mnie w domu, błąkałam się po mieście, ale nic złego nie robiłam. Przez to miałam masę nieodebranych połączeń od rodzicielki, która przestraszona wyglądała teraz przez okno w kuchni. Odetchnęła z ulgą, gdy tylko zawitałam na podwórku i wybiegła z domu, nie zważając na panujący wkoło listopadowy chłód.
- Cher, kochanie! - przytuliła mnie do siebie. Gdybym była złośliwa, to stwierdziłabym, że szybko zaczęła się mną przejmować, ale swoim wczorajszym zachowaniem dałam jej sygnał, że chcę się zmienić. Nie miałam czego żałować, ponieważ nadszedł czas na zmianę. Mam prawie osiemnaście lat i co z tego życia? Jedno wielkie gówno. Chociaż dla innych powinnam być dobra, skoro u mnie samej jest krucho.
- Przepraszam, że nie dawałam znaku życia, nie mogłam się przemóc...
- Ważne, aby zmiany wprowadzać drobnymi kroczkami, nie wszystko na siłę, bo będzie źle - szepnęła, obejmując mnie ramieniem w pasie. Weszłyśmy do domu, gdzie...czekała na mnie niespodzianka w postaci Tobiasa. Kiedyś miałam mu za złe to, że to przez jego pojawienie się w życiu mojej mamy rodzice się rozwiedli. Ale z czasem to wszystko przygasło, stał mi się obojętny, tak jak wszyscy. Próbował, starał się zbliżyć do mnie, pokazać, że to nie jego wina, że tak się stało, ale... Dzielnie się broniłam, aż w końcu zrezygnował.
- Dzień...Znaczy się dobry wieczór - uśmiechnęłam się blado, czując zdenerwowanie. Byłam oschła dla nich wszystkich, a teraz? Jak to ma wyglądać? Skinął mi głową, wracając do czytania gazety. Tu chyba będą problemy i to ogromne.
Mama westchnęła, puszczając mnie. Nic nie mówiąc przeszła do kuchni, pewnie przygotować kolację, czy coś tego pokroju. Zostałam z nim sama, panująca wokół nas cisza wcale nie pomagała. Działała wręcz przeciwnie. Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, zrobiło mi się w dodatku goręcej niż zwykle. Torba wisząca na ramieniu zaczęła mi ciążyć, a partner mojej rodzicielki nawet nie kwapił się unieść wzroku znad czytanej prasy.
Nic tu po mnie, pomyślałam, udając się do swojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i padłam bezwiednie na łóżko. Ignorowałam myśli, które próbowały skupić na sobie moją uwagę. Chociażby te, że moje relacje z ojczymem, czy jakkolwiek go określić, są nie do naprawienia. Czuć od niego chłód bijący do mojej osoby. A Adnan? Czemu go nie było? Czy pojawił się tu tylko po to, aby dać mi promyczek nadziei i zniknąć jakby nigdy nic? Zrobił to wszystko w pełni świadomie?
- Dość - syknęłam, chwytając się za głowę. Potrząsnęłam nią, licząc, że to wszystko z niej wyleci. Powinnam teraz choć przez chwilę myśleć o czymś innym, na przykład o szkole. Mam jutro lekcje, powinnam o nie zadbać.
Leniwie się podniosłam i wzięłam do rąk czarną torbę. Zasiadłam przed biurkiem i wysypałam na nie całą zawartość. Miałam otworzyć podręcznik od matematyki, ale przyszła mama.
- Zjesz coś? - odwróciłam się w jej stronę. Stała oparta o framugę, przypatrując się mojej osobie. - Chyba że...
- Zaraz przyjdę - wtrąciłam, lekko się uśmiechając. Sprawdziłam z czego mam zadane, a resztę podręczników, które zabrałam ze sobą ze szkoły, wrzuciłam z powrotem do środka.
Chwilę potem siedziałam już z mamą i Tobiasem, popijając gorącą herbatę i przygotowując sobie jedzenie. Partner mamy dalej wertował tę gazetę. Czy to próba unikania kontaktu ze mną? Było mi naprawdę ciężko, ale cóż, sama sobie na to zasłużyłam.
- A ten Januzaj znów zaczął gwiazdorzyć we wczorajszym meczu - fuknął ojczym, przewracając gazetę na drugą stronę. Oderwałam się od kanapki, unosząc brwi ku górze. Zaintrygowało mnie to. Adnan? 
- Że co? 
- Na pewno nie znasz - powiedział obojętnie, po czym ostatecznie dokończył swoją wypowiedź, co powinnam zapisać, bo się w ogóle do mnie odezwał. - Adnan Januzaj, przygaszona gwiazdka United, która myśli, że u nas, w BVB się odrodzi. Dobre żarty - prychnął, a mnie coś ruszyło. Oczy rozwarły się do granic możliwości. Czy on... On mówi tak na poważnie? Mój Adni i gwiazdorzenie? A może... Może to nie on? 
Gdzie tam, oczywiście, że to on - podpowiedział głos w głowie. - Przecież wtedy mówiły tylko o nim i Reusie. 
- Cher, słonko, co jest? - spytała mama, kładąc dłoń na mojej zaciśniętej pięści. Powiedzieć jej, czy nie powiedzieć? Może nie pamięta, więc po co rozpamiętywać?
- Nie, nic... - skłamałam, a ta spojrzała na mnie znacząco. Zacisnęłam wargi, spuszczając głowę i skupiając wzrok na kanapkach z serkiem topionym. 
- Eh, rozumiem...
- Później Ci powiem - to zdanie z trudem przeszło mi przez gardło. To było...conajmniej dziwne. 
Piętnaście minut potem byłam z powrotem u siebie, po posiłku zabarwionym irytującą ciszą. Nie poruszano rozmowy po tym wspomnieniu o osobie Januzaja. Myślałam nad słowami mężczyzny. Adnan nie wygląda na osobę, która byłaby w stanie tak robić, przecież jest całkiem inny... 
- Cher... Wiesz o Adnanie, prawda? - nieśmiało kiwnęłam głową. Usiadła obok mnie, patrząc się to na swoje dłonie, to na mnie. 
Długo milczałyśmy, a każda z nas patrzyła się w inną stronę. Słychać było tylko i wyłącznie nasze oddechy oraz drobne szmery. 
- Spotkałaś go? - zacisnęłam powieki i usta. Nie wiedziałam, czy moja odpowiedź zadowoli ją w jakikolwiek sposób. - Charlotte, wiesz, że nie na tym polega rozmowa. 
- Wiem - szepnęłam po chwili. 
- Odpowiesz? - przytaknęłam, zbierając się do wypowiedzi.
- Spotkałam go w szkole... - pierwsze słowa wychodziły z trudnością, ale walczyłam z tym i...chyba się udało. Mama cierpliwie czekała na to, aż będę kontynuować. - Z początku nie wiedziałam nawet kim jest. Tłumaczył mi, Ty też mi pomogłaś, przypominając to, co było wtedy, gdy mieszkaliśmy w Antrechtcie. 
- Nie myśleliśmy, że będzie Ci tak ciężko po tym - zabrała głos po chwili. - Sądziłam, że szybko zapomnisz, przecież byłaś małym dzieckiem. 
- Zapomniałam. To on sam mi o sobie przypomniał - przeniosłan wzrok na nią. Była zaskoczona, niedowierzała w to, co usłyszała. - Samo jego pojawienie się dużo wniosło. Dużo dobrego... Przestałam się bać nocnych koszmarów, postanowiłam się zmienić...



la, lala, chyba mnie nie zabijecie, co nie? xd wiecie co? ja chcę już kolejny rozdział XD tak mi się słodko zrobiło podczas jego czytania...:D

3 komentarze:

  1. Tak jak zawsze super rozdział i juz nie mogę się doczekać kolejnego :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahaha XD TO POWIEDZ MI KOCHANA NA CO TY CZEKASZ HMMM? XDDD
    Proszę nam tutaj zapodać nowy XD nawet jeszcze dzisiaj ♥
    Ja już nie mogę wytrzymać z ciekawości :D <333
    Cudowny ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Te ojczym mnie wkurwia i to bardzo 🙅
    Chcę nowy teraz!
    Czekam 😘

    OdpowiedzUsuń