Das alles geht mir viel zu schnell
Przez kolejne dwa dni go nie widywałam. I to nie tylko dlatego, że zostałam w domu. Dobra, w sumie tylko dlatego.
Zostałam, bo po prostu... Nie wiedziałam, co mogę o tym sądzić. Mama wiedziała o tym, że nie poszłam do szkoły, ale nie była w stanie nic na to poradzić.
Dużo myślałam, większość tego czasu spędzając w zaciszu swojego pokoju. Próbowałam sobie przypomnieć całe dzieciństwo, ale... Sama nie potrafiłam. Późnym popołudniem drugiego dnia mojej abstynencji w szkole poprosiłam o pomoc mamę. Pierwszy raz od dawien dawna naprawdę z nią rozmawiałam.
Mimo tego, jaka byłam dla niej, dla wszystkich... Potrafiła mówić do mnie ciepłym tonem, który pobudzał moje skamieniałe serce i przyprawiał o drobne refleksje. Znów przeglądałyśmy ten album, a ona z uśmiechem na ustach wspominała chwilę, w której było robione dane zdjęcie.
Opowiedziała mi też dużo o osobie Adnana. O tym, jak bardzo był mi bliski - nie potrafiliśmy wytrzymać bez siebie dłużej niż dwa dni. Podobno uczył grać mnie w piłkę.. Ciekawe, czy sam o tym pamięta...
Właśnie, Adnan. Czy przez te dwa dni też czekał na mnie pod szkołą? A co, jeśli czekał, a ja tak po prostu go olałam? Chociaż... Nie powinno mnie to obchodzić, prawda? Było wręcz przeciwnie, absorbowało mnie to, ale nie potrafiłam nic zdziałać. Po tej rozmowie... Byłam pewna. Musiałam działać.
- Córciu... A dlaczego chciałaś ze mną o tym porozmawiać? - spytała, nim zniknęłam w swoim pokoju. Zatrzymałam się w pół kroku. Że też nie wymyśliłam żadnej racjonalnej odpowiedzi...
- Chciałam sobie przypomnieć o tym, kiedy wszystko było o wiele lepsze - szepnęłam, próbując zapanować nad drżeniem głosu. Poczułam suchość i pieczenie oczu. Oh, czy ja jeszcze potrafię płakać?
Przez chwilę się wahała, po czym podeszła i... Przytuliła mnie. Byłam zaskoczona i to niesamowicie. Dawno nie czułam jej bliskości... Potwornie dawno.
Wtuliłam się w nią, nie potrafiąc zapanować nad emocjami. Wtuliła policzek w moje poczochrane włosy, a dłońmi gładziła mnie miarowo po plecach. Tego właśnie mi brakowało, abym mogła normalnie funkcjonować. Aczkolwiek to ja sama się skazałam na coś takiego. Skazałam się na życie w klatce, odcięta od wszystkich. Sama zapracowałam na swoją renomę. Sama zapracowałam na swoją aspołeczność.
- Wiesz, jak długo marzyłam o tym, abyś przyszła do mnie i po prostu ze mną porozmawiała? - spytała łamiącym się głosem, a mi łzy poleciały ciurkiem. Cierpiała. I to przeze mnie... - Wiesz, ile czasu pragnęłam tego, abyś przytuliła się do mnie?
- Chyba... Chyba nie chcę wiedzieć - moje serce dziwnie na to reagowało, rozum podobnie. Kiedyś czerpałam chorą satysfakcję z tego, że sprawiam komuś cierpienie, ale nie dziś. Ostatnie dni...zaczynały mieć na mnie potworny wpływ. Przełamywałam się, maska, którą przywdziałam dawno temu zaczynała pękać.
- Nie wiem, co miało na to wpływ, ale jestem temu czemuś potwornie wdzięczna. Cher, proszę Cię, nie rób mi już tego więcej. Nie zamykaj się w sobie, nie stroń od ludzi.
- Nie wiem, czy mogę to obiecać. Ale postaram się, to za długo trwało...
Rankiem zerwałam się wcześniej z łóżka. Te sny nadal mnie nawiedzały, ale straciły one na swojej wartości. Nie bałam się ich na tyle, aby w jakikolwiek sposób mi groziły.
Wzięłam prysznic, po którym na szybko zabrałam się za suszenie włosów. Standardowo upięłam je w wysokiego koka. Worki były mniejsze, w porównaniu do swoich standardów. Nadal byłam blada, ale na policzkach widziałam drobne, czerwone plamki. Oczy nabierały błysku... Pospiesznie wyszczotkowałam zęby i nałożyłam swój standardowy makijaż.
Gdy opuściłam łazienkę, moich uszu doszły hałasy z kuchni. Pewnie mama. Wróciłam jeszcze na chwilę do pokoju, aby wziąć z niego torbę i zjawiłam się w kuchni. Zostałam przywitana jej uśmiechem.
- Hej, mamo - powiedziałam niepewnie i cicho, a jej grymas jeszcze bardziej się powiększył.
- Siadaj, zjesz ze mną śniadanie? - spytała, przekładając na talerz kolejny naleśnik.
- Jasne - przyglądałam się jej poczynaniom.
Położyła na stole pokrojone owoce, dżem oraz nutellę i bitą śmietanę, po chwili do tej gromadki dokładając naleśniki. Wzięłam jeden z nich i nałożyłam na niego sporo nutelli.
Nasza rozmowa trwała chwilę. Rodzicielka w trybie błyskawicy skonsumowała swoją część śniadania, po czym pożegnała się ze mną, spiesząc się do pracy.
Zostałam sama. Dziwnie ukłuło mnie w sercu, gdy tylko to do mnie dotarło. Nie ma nikogo obok mnie. Przecież Agate poszła do pracy - westchnął rozum. - A Ty powinnaś iść do szkoły.
Westchnęłam ciężko, podnosząc się z miejsca. Odniosłam używane przez siebie naczynia do zlewu i przeniosłam się do korytarza. Ubrałam adidasy, swoją bluzę i zarzuciłam na ramię torbę. Zakluczyłam drzwi od domu i schowałam go do kieszonki w torbie. Rzeźkim krokiem kierowałam się do gmachu tego więzienia, w głębi ducha na co licząc? Że znów tak nagle się pojawi?
Rankiem spotkałam się z ogromnym rozczarowaniem. Nikt nie zauważył nawet mojego braku, go też nie było... Z ust osób z mojej klasy standardowo posypały się niemiłe słowa, które jeszcze głębiej wbiły nóż w moje serce. Nadal nie wiem, jakim cudem wytrzymałam te siedem godzin w ich towarzystwie.
Z budynku szkolnego wybiegłam co sił w nogach. Może teraz go ujrzę?
Prawie się złamałam, czekając na widok jego stojącego, opartego o swoje sportowe audi.
W głowie próbowałam sobie odtworzyć trasę do jego mieszkania w tej spokojnej części Dortmundu. Chyba mi się udało, ale pewna nie byłam. Takiej starej kamienicy nigdy nie widziałam, więc powinnam być na miejscu. Weszłam do środka. Te wykrzywione, strome schody tylko mnie w tym upewniły. To jaki to był numer?...
Niepewnie zatrzymałam się na trzecim piętrze. Mieszkania o numerach 7 i 8. Zapukałam w drzwi tych pierwszych, spotykając się z kolejnym rozczarowaniem tego dnia... Czy kiedy chcę walczyć, to cały świat musi być przeciwko mnie? Czy muszę znów upaść?
jak się podoba? lubię wprowadzić trochę 'dramaturgii'. ale spokojnie, będzie jeszcze gorzej :D
dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem💕
Trochę smutny rozdział, ale dramaturgii trochę zawsze musi być, wiem z "własnego doświadczenia" czekam na kolejny rozdział :D pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńI pewnie wyjdzie :P Nie będzie go w mieszkaniu :P
OdpowiedzUsuńDobrze, że w końcu porozmawiała z mamą. Może to i lepiej, bo przynajmniej teraz ma w niej wsparcie.
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział, ale skoro mówisz, że ma być jeszcze gorzej...aż boję się pomyśleć co wymyśliłaś.. ;-;
Czekam nn <3
Ja ci dam będzie jeszcze gorzej :<
OdpowiedzUsuńCudeńko❤
Krok po kroczku i da radę prawda? :))
Czekam na kolejny <3
Buziaki :*
Więc powiadasz, że będzie jeszcze gorzej? :D Jakoś to przeżyję jeśli muszę XD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i czekam na więcej dramaturgii XD
Czekam na kolejny! :*
I czekam na bloga o Joshu XDDD
On pojechał do niej ona pojechała do niego i tak się będą mijać. :) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń