sobota, 28 maja 2016

nummer dreizehn

Und wir fliegen wieder viel zu weit 

Przyglądałam się Januzajowi, przygotowującemu dla nas śniadanie. Wewnętrznie zwijałam się z bólu brzucha, z tego samego bólu, z którego powodu większość miesiączkujących kobiet często są podenerwowane. I równie często z tego powodu wyżywają się na swoich drugich połówkach.
- Nie znam się na tym, ale może są jakieś środki, które temu zaradzą? - spytał, nie odwracając się do mnie. Miałam wrażenie, że ten temat krępuje go równie mocno, co mnie.
- Brałam... - odpowiedziałam po dłuższej chwili. - Standardowo nic nie działa.
- Może jednak się położysz? - podstawił przede mną kubek z gorącą herbatą.
- Przecież i tak niedługo jedziemy... Poza tym, wytrzymam to - zapewniłam go, uśmiechając się blado. Wątpię, czy potraktował ten grymas na poważnie, bowiem ciężko westchnął. - Od tego się nie umiera.
- Niech Ci będzie - chwilę później już jedliśmy. Wróć, jakie jedliśmy. Dłubałam w talerzu, całkowicie pozbawiona apetytu.
Adni smutno się na mnie patrzył, pochłaniając swoją porcję z prędkością światła. Zaciskałam dłoń w dolnej części brzucha, licząc, że jakimś cudem to zniknie. Czemu pierwszy dzień miesiączki zawsze musi tak boleć?
Odłożył używane przez nas naczynia do zlewu i wrócił do mnie, po czym...wziął mnie na ręce. Jakie to kochane!
- Idziemy, księżniczko - wtuliłam się w jego pierś, chcąc ukryć śladowe ilości rumieńca, które kształtowały się pod wpływem jego słów. Dłońmi oplotłam jego szyję, a ten cmoknął mnie w czubek głowy.
- Prowadź, księciu - zaśmiałam się cicho, a ten ruszył...w sumie nawet nie wiem gdzie. Ale stawiałam, że do salonu.
Po ubraniu się... zniósł mnie także po tych stromych schodach.
- Postaw mnie na ziemi, proszę Cię, przeciążasz się! - zaśmiałam się, spoglądając na niego. Już byłam wystarczająco ciężka, a ten niósł mnie wystarczająco za długo.
- Chociaż żebym w ogóle czuł, że Cię niosę... - westchnął ciężko.
- Taaa, jasne... Tak tylko mówisz - wywróciłam oczami. Swoje wiem!
- Ja wiem swoje, a Ty swoje i przy tym pozostaniemy - cmoknął mnie w nos, przemierzając już parking przed kamienicą.
Postawił mnie dopiero przed samochodem, nie tak do końca puszczając. Nadal trzymałam swoje dłonie na jego szyi, a jego przesunęły się po moich plecach. Nasze twarze dzieliła niewielka odległość, a moje serce, rozum i każda komórka ciała potrzebowała z nim kontaktu.
Pierw jego wargi musnęły moje czoło, potem skierowały się niżej, przez nos, którego czubek ucałował. Potrzebowałam jego warg. Potwornie mocno.
Uśmiechnął się słodko, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Nie mogłam na to nie zareagować tym samym gestem, który rozwalał moje biedne, przepracowane serce. Od pocałunku dzieliły nas dosłownie milimetry, jednakże nadal nie całował. Testował moją cierpliwość, czy co? Teraz nawet ból brzucha mi w niczym nie przeszkodzi. Nie tym razem, drogi ograniźmie.
Nie umiałam dłuzej wytrzymać, więc sama zainicjowałam tę chwilę, pierwszym nieśmiałym muśnięciem. Zauważyłam, że jego oczy jeszcze bardziej rozbłysły, oraz poczułam, że dłonie mocniej przycisnęły mnie do niego.
Kurczowo uczepiłam się jego karku, odwzajemniając każdy, nawet najdrobniejszy całus. Jak dla mnie ta chwila mogłaby się nigdy nie kończyć, ale życie - standardowo - ma inne plany. Tym razem był to jego telefon, którego dzwonek nieźle mnie zirytował. I to nie dlatego, że miał słabą piosenkę, czy co. Przeszkodził mi, w sumie nam, ugh.
Nim po niego sięgnął, pogładził mnie jeszcze po policzku.
- Wsiądź do auta, odbiorę - otworzyłam drzwiczki od strony pasażera i wpakowałam się na miejsce pasażera. Nim je zamknął, podał mi jeszcze moją torbę.
Spoglądałam na niego, na to, jak gestykulował w trakcie tej rozmowy. Szkoda, że mówił tak cicho... Miałam dziwne, złe przeczucie...
Gdy zajął miejsce na fotelu kierowcy, walczył ze sobą, aby zachować uśmiech na twarzy. Coś słabo mu to szło... Bez słowa wyruszył spod parkingu.
- Adnan - szepnęłam cicho, licząc, że na mnie spojrzy. Nie doczekałam się, z istnym skupieniem lustrował trasę, jaką pokonywaliśmy. - Adni, kto dzwonił?
Długo nie odpowiadał, zaczęłam się naprawdę martwić... Zaciskał wargi, walcząc...z samym sobą? Chyba tak. Z emocjami, które powoli wydostawały się z niego...
- Nie chciej wiedzieć - odpowiedział ledwo słyszalnie, a jego głosie usłyszałam... ból? - Będzie o wiele lepiej, jak tamtą chwilę wymażesz z pamięci.
Coś musiało być na rzeczy... gdyby to była zwykła rozmowa, to przecież nie zareagowałby tak emocjonalnie... No ale co zrobię? Nie będę na niego naciskać... Dopóki sam mi nie powie.
W ciszy znaleźliśmy się przed domem, w którym mieszkam. Nie zgasił silnika, nikt nadal się nie odzywał. Siedzieliśmy w tej krępującej ciszy, przerywanej naszymi oddechami i pracą maszyny. Zaciskałam w dłoniach rączkę torby, próbując się zebrać w sobie, aby w jakikolwiek sposób się odezwać.
- Wpadniesz do nas na chwilę? Nie ma Tobiasa, a mama się pewnie ucieszy, jak Cię zobaczy... - zaczęłam nieśmiało i równie nieśmiało przerwałam, czując na sobie jego spojrzenie.
- Z chęcią - uśmiechnął się delikatnie, a jego oczy nadal były smutne, co ukłuło mnie w serce. - Tylko... Tylko nie może wiedzieć o tym, co jest między nami, dobrze? - zatwierdziłam, nie pytając o to, dlaczego tak chce. Może to lepiej, żeby nie wiedziała?
Jedna z jego dłoni przez chwilę trzymała moją, a druga zawędrowała w stronę policzka. Następnie przeniósł drugą na moją twarz i przybliżył ją do siebie. Zmarszczyłam nos, chichocząc, gdy jego wargi znów trafiły na jego czubek i złożyły na nim całusa.
Kiedy mnie puścił, zgasił silnik i momentalnie wyskoczył z pojazdu, aby i mi otworzyć drzwi. W międzyczasie na głowę naciągnął kaptur. Nie kłopotałam go niepotrzebnymi pytaniami, wystarczyło, że chciałam już wiedzieć, co się stało, nim odjechaliśmy z jego kamienicy. To pytanie wywiercało mi dziurę w brzuchu, tak bardzo potrzebowało odpowiedzi.
Idąc przez podwórko nie utrzymywaliśmy żadnego kontaktu fizycznego, chciał jak najdłużej się da ukryć to wszystko przed moją mamą, tak?
- Dzień dobry, proszę pani - powiedział, posyłając mojej mamie serdeczny uśmiech. Kobieta ucieszyła się na widok i jego, i mój. Przywitała się z naszą dwójką cmoknięciami w policzki, oraz kazała przejść do salonu.
- Zrobię herbaty! - mówiąc to, kierowała się w stronę kuchni, pozostawiając nas przez chwilę samych, zdanych na siebie. Znów czułam ciepło jego dłoni na swojej, które w swoisty sposób mnie uspokajało. Aczkolwiek... Nadal nie potrafiłam zwalczyć w sobie tej chęci dowiedzenia się prawdy.



Adnan też się dziwi, jak można o nim zapomnieć ;//
WIECIE CO PRAWIE ZROBIŁAM??? PRAWIE ZAPOMNIAŁAM TU WPAŚĆ! wiem, potwornie zgrzeszyłam, ale przejmuję się tym dniem tak bardzo, że modlę się o to, aby mnie nie zemdliło XD

4 komentarze:

  1. Od początku twierdze, że jesteś szaloną kobietą Dominiko ahahha XDDD
    CUD, MIÓD, MALINA ❤❤❤
    Adni :((
    Miej w dupie jego słowa! XD twoje szczęście jest ważniejsze <33
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa z kim i o czym rozmawiał Adni...dlatego niecierpliwie czekam na kolejny :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, ciekawe z kim rozmawiał Adni że tak nie chce jej powiedzieć nic! ;-;
    Pewnie i tak prędzej czy pozniej wszystko wyjdzie na jaw ;-;
    Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuźwa ciekawi mnie ten telefon :D
    Kto to był? ;p
    Adni jest tu taki kochany :D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń