sobota, 14 maja 2016

nummer zwölf

Weil es perfekt ist

Straciłam kontakt z rzeczywistością, kiedy...kiedy mnie pocałował. Nie potrafię uwierzyć w to, co się teraz dzieje. To nie może być rzeczywistością. Zaraz się z tego obudzę, pewnie będąc u siebie, w swoim łóżku. Będę musiała wstać, bo zaraz szkoła.
Mieliśmy być przyjaciółmi, tak? Czy...czy przyjaciele robią to, co my teraz? Czy przyjaciele są w stanie zbliżyć się tak do siebie? Czy u wszystkich tak to wygląda? Chyba w snach.
Jego wargi delikatnie muskały moje. Jego dłonie kurczowo uczepiły się moich włosów, a z jego ust wydostawały się ciche mruczenia. Mocno zaciskałam dłonie na jego karku, z ogromną błogością oddając się działaniu jego warg. Topniałam...chcąc jeszcze więcej.
Te pocałunki były... Tak cholernie idealne. Z każdym odczuwałam coraz większe ich pragnienie...
Nie wiem, ile to trwało. Dla mnie była to nieskoczenie długa chwila. Potwornie bardzo przyjemna chwila, pełna możliwie najlepszego doznania.
Nigdy nie myślałam o tym, jak będzie wyglądał mój pierwszy pocałunek. Nigdy nie myślałam nawet, że kiedykolwiek stanie się to rzeczywistością. Że trafię na kogoś, kto będzie chociaż próbował wniknąć do wnętrza mojej klatki. Aż do niego...
W tych czasach ciężko jest uwierzyć w to, że prawie osiemnastoletnia osoba jeszcze nigdy chociażby się nie całowała, a tym bardziej nie miała chłopaka. Cóż, jestem tym wyjątkiem, a co jest tego powodem każdy wie.
W pewnej chwili cofnął swoje usta. Jęknęłam cicho, odczuwając brak tego ciepła na swoich wargach. Uśmiechnęłam się speszona, kiedy ten przygryzł wargę, wpatrując się we mnie. Znów pogładził mnie po policzku, które swoim kolorem przypominało dojrzałego pomidora w lipcowym słońcu w samo południe.
- Miałem Cię traktować jako osobę, która jest o wiele ważniejsza od drugiej połówki - szepnął, a moje serce szalenie załomotało. - Gdybym Ci powiedział, że kocham Cię jak siostrę, to bym dostąpił najgorszego z możliwych rzeczy. Skłamałbym... - urwał, spuszczając głowę.
Czyli... Czyli kim dla niego jestem?
- Skłamałbyś? - powtórzyłam, przenosząc dłonie z karku na jego policzki. Uniosłam jego głowę, aby na mnie spojrzał.
- Jestem przekonany, że moje uczucia do Ciebie są takie, jakie czuje mężczyzna do kobiety... - zacisnął wargi. - Obawiam się, że mnie odrzucisz, że to o wiele za szybko dla Ciebie...
Obraz Adnana stawał się coraz bardziej rozmazany, ale to wszystko było spowodowane łzami. To ja tu się powinnam bać. Przecież oni mogą mieć każdą, wystarczyłoby jedno skinięcie i wiele dziewczyn padłoby im do stóp. Nie musieliby specjalnie się trudzić, walczyć... Nic z tych rzeczy.
Bałam się też tego, że... Że nie mam żadnego doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Boję się, że coś zrobię źle i... I odejdzie.
- Nie wiem, jak się zachowywać w takich sytuacjach... - przyznałam się szczerze, wpatrując się w podłogę, na której siedzieliśmy. - Boję się, że zrobię coś źle, a tego... Nie chcę tego zrobić, Adni...
- N...nie odrzucasz mnie? - w jego głosie usłyszałam. Podniosłam wzrok, uśmiechając się lekko.
- Nie wytrzymałabym bez kontaktu z Tobą dłużej niż kilka godzin, więc jak mogłabym to zrobić? Adni, ja... Ja nie umiem sobie już wyobrazić egzystencji bez Ciebie.
Byłam pewna. Bez niego... Byłoby jeszcze gorzej, niż wtedy. Upadłabym, już nigdy się nie pozbierając. Nikt nie byłby w stanie załatać dziur w mojej duszy.
- Jesteś dla mnie ważniejsza niż wszystkie kobiety tego świata... Chcę, abyś była ze mną i...dla mnie.
- Już jestem... Tylko Ty mnie tu trzymasz - wtuliłam się w jego pierś, zasłuchując się przyspieszonym biciem jego serca. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, przyznając się mu do tego, jak to naprawdę ze mną jest. Czy nie posunęłam się za daleko, czy nie powiedziałam czegoś źle... Bałam się, że coś schrzanię.
Nikt nic nie mówił, słychać było tylko nasze oddechy, a moje uszy pieścił dodatkowo dźwięk bicia jego serca. Jednego z najcudowniejszych dźwięków na świecie.
Nie wiem, co jest między nami. Nie umiem tego określić. Nie chcę naciskać, aby się dowiedzieć, bo może to źle się skończyć... Tak naprawdę nie wiem, co robić, żeby było dobrze.

- Która godzina? - to pytanie wyrwało mnie z zadumy. Straciłam kontakt z rzeczywistością, a jego dłonie, gładzące mnie po plecach, jeszcze bardziej w tym pomogły.
- Szczerze to nie wiem... - przygryzłam wargę, rozglądając się w poszukiwaniu telefonu. Podniosłam się z niego, dalej poszukując urządzenia. W końcu je znalazłam, leżał obok telewizora, prawie że rozładowany. - Czwarta cztery - zaśmiałam się zdawkowo.
Usłyszałam dziwny dla mnie dźwięk i odwróciłam się, poszukując jego źródła. Adnan rozsuwał kanapę. Tylko po co? Czułam się w pełni sił, a po wrażeniach, jakie doznałam w ciągu ostatniej godziny byłam przekonana, że nie zasnę.
Odłożyłam telefon na poprzednie miejsce, gdy tylko odpisałam mamie na wiadomość, którą wysłała kilkanaście minut po jedenastej. "Pewnie zasnęłaś u Adnana... Śpij dobrze!". Po drodze zebrałam poduszki i koc leżące na podłodze i zbliżyłam się do niego.
- Nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale od podłogi jest o wiele wygodniejsze... - zaśmiał się, zabawnie poruszając brwiami. Wywróciłam oczami.
- Jest... Jest idealnie - uśmiechnęłam się, próbując dokończyć. - Bo... Bo tu jesteś.
Próbuję, ale mam wrażenie, że jeszcze trochę drogi przede mną, nim bez obaw będę mogła wypowiadać to, co chcę. Także te słowa związane z uczuciami. Jeszcze nie dziś, ale pewnego dnia...
Ostrożnie przyciągnął mnie do siebie. Oparł brodę o moją głowę, a ja oplotłam go ramionami w dolnej partii pleców. Przymknęłam powieki wzdychając cicho. Czułam się tu... wręcz wybornie. Najlepiej. Jego ramiona były tym, czego chyba najbardziej potrzebowałam. Był tą najpotrzebniejszą odmianą bliskości.
- Chodźmy lepiej spać, jeszcze trochę nam tego snu pozostało.
Opuścił dłonie i cierpliwie czekał, aż zajmę miejsce na czerwonym materacu, pośród niedbale rozwalonych poduszek, które zdążył wyciągnąć z kosza. Ułożyłam je w miarę znośnie, w czasie, kiedy on sadowił się tuż obok mnie.
Rozpostarł ramiona, w których momentalnie się znalazłam. Naciągnął kołdrę prawie po sam czubek głowy. W sumie... To nieważne, że byliśmy w ubraniach, w których spędziliśmy dzień. Jakoś szczególnej różnicy mi to nie robiło.
Przy wdechu wyczuwałam śladowe ilości jego perfum, które mile łechtały moje nozdrza. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a ten grymas jeszcze się poszerzył, kiedy jego wargi musnęły moje czoło.
- Dobranoc, Cher - szepnął mi słodko na ucho, cmokając jego płatek. Zadrżałam z przyjemności, a serce radośnie zadudniło.
- Dobranoc, Adni.



YAY! dotarłyśmy do tego momentu XD lubię się powtarzać XD ale kocham te momenty z Cher i Adnim💞 Nawet nie wiecie, jak się cieszę...:D to teraz z górki😂
jak się podoba rozdział?:)

4 komentarze:

  1. ❤❤❤❤❤ perfekcja :D teraz tylko zastanawia mnie, czy będzie już idealnie czy jednak będzie trochę zamieszania w ich życiu...czekam na kolejny :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz z górki,potem pod górkę 😂
    Słodcy tutaj są 😘
    Czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. perfekto bum cyk cyk! :3 XD
    Pozostało mi tylko czekać, aż wszystko między nimi zepsujesz XD haha xd
    Takie słodziaki omomom *o*
    Rozdział cacuszko! <3
    Czekam na kolejny kochanie! :*
    +Czekam na Josha! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. awwh jak słodko ♥
    Ale i tak niestety zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze u nich coś namieszasz.. ;-;
    no nic, czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń