sobota, 2 lipca 2016

nummer achtzehn

So viele Kriege sind in mir 

Wracałem od Charlotte i jej mamy. Jej ojczyma nie było w kraju, więc skorzystałem z zaproszenia pani Ciman na wspólne spędzenie tego popołudnia. Pożegnaliśmy się jak zawsze, jakbyśmy mieli się jutro normalnie zobaczyć. Taa, jasne. Ciekawe, kiedy to jutro nastąpi...
- Janu, pakuj się, za pół godziny mamy być na lotnisku - padło chłodno z ust Francka, nim zdążyłem chociażby wysiąść z samochodu. Co do cholery?! Jakie "musimy być na lotnisku"?!
- Nie patrz się na mnie jak cielę w malowane wrota, tylko zbierz ten gwiazdorski tyłek do mieszkania, spakuj się i wróć w przeciągu pięciu minut.
- Po jaką cholerę mam się pakować, skoro na obóz wyjeżdżamy dopiero za tydzień? - zadałem mu jedno proste pytanie, kiedy przypomniałem sobie o czymś takim jak język. 
- Jaki obóz, dzieciaku? Wracasz do Manchesteru, wszyscy doszli do porozumienia w sprawie skrócenia Twojego wypożyczenia. 
Że co?? Jak to? Jakie skrócenie wypożyczenia? Gdzie mój powrót do Manchesteru? Że niby teraz? A gdzie rozmowy ze mną? Nic nie było, czyli zrobili to wszystko za moimi plecami? 
- Dlaczego, do kurwy nędzy, nikt tego ze mną nie uzgodnił? 
- Bo książę bajał gdzieś daleko ze swoją damą serca, nie widząc, że to wszystko Cię niszczyło - wysyczał, a ja poczułem się jakbym oberwał obuchem w głowę. Oni nic nie wiedzieli, a zachowywali się jakby pozjadali wszystkie rozumy świata. 
- Januzaj, zwijaj dupę i się pakuj, albo sam to zrobię. 
- A Charlotte? - spytałem, ignorując jego słowa. Ona była tu o wiele wiele ważniejsza. 
- Nie obchodzi mnie ona. Rozłąka z nią dobrze Ci zrobi - kolejne dwa uderzenia. - Oddaj telefon. Kluczyki od samochodu też. 
- Nie mam zamiaru. 
- Oddawaj, albo zabiorę Ci je siłą - nie czekając na jakikolwiek sprzeciw z mojej strony, wsadził głowę do środka pojazdu i na chama wyciągnął kluczyki oraz schwycił telefon, nim zdążyłem mu go wyrwać.
- Mam jeszcze Cię spakować? 
Powoli docierała do mnie powaga zaistniałej sytuacji. Wyjeżdżam stąd. Nawet nie mogąc się z nią pożegnać. Ból przeszywający mnie od środka nie jest do opisania. Moje serce to jedna wielka wyrwa, w dodatku rana po nim jest posypywana solą. 
Franck zatrzasnął drzwiczki od strony kierowcy, po czym je zablokował. Wszystko to czynił świadomie, abym nie mógł nawet się wydostać z własnego samochodu! 
Po moich policzkach pociekły pierwsze łzy. Połączenie bólu i wściekłości. Oraz bezsilności. 
Za jakie grzechy mam teraz płacić tym, co się dzieje? Tym, że jesteśmy rozdzielani? Przecież gołym okiem widać, że nie jestem w stanie bez niej żyć, a ona? Ona beze mnie też... 
Walnąłem pięściami w kierownicę, nie zważając na to, że wyglądam na ostatniego idiotę. 
Momentalnie poczułem się, jakbym utracił całe powietrze z siebie. A wraz z nim chęć do wszystkiego. Stałem się...bezużyteczny. Byłem marionetką w rękach zarządu ManUtd oraz własnego agenta. Robili ze mną to, co chcieli, a ja nie miałem na to wpływu i nie mogłem nic zrobić. Nawet się sprzeciwić. 
Moja głowa jest jedną wielką pustką. Nie wiem, co mogę zrobić, aby powstrzymać to wszystko i sprzeciwić się pieprzonemu przeznaczeniu. Czy w ogóle jest z tego jakiekolwiek inne wyjście? Dlaczego nie mogę jej nawet tego powiedzieć? Zniszczę ją tym, że tak nagle ją zostawiłem. Ona jest taka wrażliwa! I krucha... Przecież wszystko miało się w dobrą stronę... Było dobrze, a wyszło jak zawsze, tak? Dziękuję bardzo, coraz mniej mi się to wszystko podoba. 
Dźwięk odblokowywanych drzwi na nic się nie zdał. I tak nie będę w stanie uciec. 
- Przestań się zachowywać jak dziecko i wysiadaj. Mamy coraz mniej czasu. 
- W dupie mam ten Twój czas. Czemu to robisz? Czemu Wy to wszystko robicie? Co ona Wam takiego zrobiła, że jesteście jej przeciwni? 
Zadawałem pytania, na które powinienem znać odpowiedź. Oni... Oni bezpodstawnie darzyli ją nienawiścią. 
- Widzimy to, czego Ty nie widzisz. Jesteś tak zaślepiony jej osobą, że nie zauważasa, jak sam się staczasz na dno. 
- Wy nic nie wiecie - syknąłem. - Dla Was wszystkich liczą się powierzchowne wartości, nieważne jakim się jest, ważne, ile się ma w portfelu, tak? 
- Nie znasz życia, Adnan. Przejdzie Ci do niej, zobaczysz. 
- Gówno prawda.
Nic nie wie. Nie wie, ile czasu potrzebowałem, aby przyswoić myśl, że będę musiał układać sobie przyszłość bez niej. I to jako nastolatek! A teraz? Teraz, po tym, kiedy pojąłem, że tylko jej potrzebuję do tego, aby wszystko było dobrze? Nie podniosę się tym razem. Nie będę w stanie. 
- Ludzie się zmieniają, uczucia znikają równie szybko, jak szybko się pojawiają. A Ty myślisz, że taka miłostka trafia się raz w życiu. 
- Bo tak jest - wtrąciłem, praktycznie dławiąc się łzami. Oni nic nie wiedzą. Nie wiedzieli, co przechodziłem, abym mógł zdobyć tę miłość na nowo. Ile musiałem się poświęcić, ile czasu walczyć... A oni myślą, że to przejdzie od tak! 
- Wysiadaj i to już, Twój pobyt w Dortmundzie właśnie się skończył. 
A wraz z nim cała moja chęć do życia. 

Choć zewnętrznie wyglądałem, jakby wszystko było po staremu, to tak samo wewnętrznie umierałem. Nie miałem żadnej sposobności, aby się z nią skontaktować. Byłem odcięty od tego, co się dzieje w Dortmundzie.
Nie mogłem spać, ponieważ dręczyły mnie koszmary z wizją tego, co teraz się może z nią dziać. Oddałbym wszystko, abym mógł usłyszeć, że wszystko jest u niej dobrze, że trzyma się, w przeciwieństwie do mnie.
Minęło czternaście potwornie ciągnących się dni. Nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym, centrum mojego życia od października stanowi ona. I nikt więcej. Tylko przy niej było dobrze,  przy niej byłem w stanie się odnaleźć...
Nowy telefon nieprzerwanie milczy. W sumie jest mi on niepotrzebny, nawet z niego nie korzystam. Nie rozmawiam z nikim, mam wrażenie, że znów zamykam się w sobie... Że znów źle się dzieje... 
Kiedy w końcu ktoś spróbował się do mnie odezwać, nie wiedział, jak bardzo źle to się skończy...
~ Adnan? Adnan, Charlotte... Jest z nią bardzo źle.



no to tak. zaczął się lament, zaczęła się rozpacz. u mnie to też jest, także spoko XD 

mały komunikat:
mam popsuty komputer (obecnie korzystam z urządzenia mamy, chwała jej za to, że pozwoliła XD), a co idzie z tym trochę utrudni mi docieranie do Waszych opowiadań. co nie znaczy, że nie będę ich czytać! może nie zawsze pojawię się z komentarzem, ale zawitam:) 


5 komentarzy:

  1. Oj ty szalona :D nie ładnie tak psuć XDDDD
    Hie hie XD
    A wracając jestem zła! Znów xDD
    (Tak wiem, że mi to nie wychodzi xd ale taka juz jestem xD)
    Urwę jajca temu padalcowi! Obiecuje!
    Biedni moi :(((((
    Czekam na nn <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. JESTEŚ OKROPNA, JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ IM TAKIE COŚ :((((((
    Jest mi smutno, mam nadzieję,że Charlotte nie wpadnie na jakiś głupi pomysł...i że będzie wszystko znowu ok!
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. No a na mnie krzyczałaś jak psuć chciałam w fanficzku!!! ;-;
    Tak nie wolno :c Mam nadzieję że znów wszystko się ułoży
    musi być oke :c
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ty robisz ?! Uduszę cię normalnie ;-; kończysz w takim momentach, że masakra -,-
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co Ty odwalasz na tym blogu kobieto! :o
    Ma wszystko być dobrze, bo jak nie to ja Ci głowę oderwę z korzeniami! XDD
    Czekam aż to wszystko naprawisz! :3
    Buźki :*

    OdpowiedzUsuń