sobota, 17 września 2016

nummer siebenundzwanzig

Denn heute ist der beste Tag deines Lebens

Minęły dwa tygodnie od mojego powrotu do Manchesteru. Minęły dwa tygodnie od kiedy ostatni raz widziałem się z Charlotte. I dziś, po tych dwóch tygodniach lecę do Dortmundu.
Sprawa ze zwolnieniem Francka poszła zaskakująco łatwo. Wystarczyła jedna rozmowa oraz telefon prezesa klubu i Mitchell oficjalnie stał się moim agentem. Kamień z serca!
Weiss po kilku dniach z powrotem znalazł się w Niemczech, aczkolwiek utrzymujemy codzienny kontakt. Podobnie jak z Cher i... tak trochę z jej matką.
Ale po kolei.
Byłem także u naszego fizjoterapeuty, który zabronił mi się przeciążać przez najbliższe cztery tygodnie. Uroki tego, że nie oszczędzałem się przez czas obecności w Dortmundzie. Gdybym tylko słuchał swojego ciała... Ale mówi się trudno.
Co do kontaktu z Agate... To głównie przez nią nie wsiadłem w pierwszy lepszy samolot, kiedy tylko sprawa z Franckiem została załatwiona. Stwierdziła, że lepszą opcją będzie przylot w przedostatni weekend lutego, kiedy... Kiedy Cher będzie miała jeden z najważniejszych dni w życiu każdego licealisty. Prom. Na którym za nic w świecie nie chciała się pojawić. Czy mój przylot coś zmieni? Zapewne tak, jestem o tym przekonany.
Uśmiechnąłem się, chowając pokrowiec - w którym był mój garnitur - do walizki. To będzie najlepszy wieczór jej, a także naszego wspólnego życia. Naszego związku.
Ostatni raz sprawdziłem, czy zabrałem wszystko, czego potrzebuję. Gdy się upewniłem, to zasunąłem jej suwak i postawiłem na kółkach.
Zerknąłem na zegar. Do lotu niby było jeszcze ponad półtora godziny, ale znając Manchester to przez kilkanaście minut będę stał w korku. A na ten samolot nie mam prawa się spóźnić.
W międzyczasie otrzymałem wiadomość od Cher. Biedna, nieprzerwanie mi relacjonuje, jak to 'pastwią' się nad nią kosmetyczka i fryzjerka, które miały ją 'zrobić na bóstwo', jak to powiedziała jej mama. Według mnie nie potrzebowała tego... Była piękna taka, jaka jest. Najlepiej bez makijażu, w rozciągniętej koszulce, pełniącej funkcję piżamy. Westchnąłem rozmarzony, odblokowując telefon.
Cher♡: Błagam, przerwij moje męki.
Zaśmiałem się pod nosem. Chciałbym, ale nie, skarbie.
ja: Ciesz się, ze bliżej niż dalej ich końca. 
Nie musiałem specjalnie długo czekać na jej odpowiedź.
Cher♡: Moje męki zaczną się wieczorem, kiedy wcisną mnie w obcasy i sukienkę... I jak będę musiała spędzić całą noc pośród tych idiotów...
Chciałem ją pocieszyć, ale nie, nie mogłem. Nie teraz. Zniszczę całą niespodziankę, próbując wesprzeć ją wiadomością tekstową.
ja: Tyle razy dawałaś sobie z nimi radę... Ten raz też nie poradzisz? Jesteś silna, niesamowicie silna.
Zatrzymałem auto na parkingu. Na całe szczęście policja mnie nie złapała i nie wlepiła mandatu za używanie telefonu w trakcie jazdy.
Do lotu pozostało pół godziny, więc na spokojnie przeszedłem przez odprawę i znalazłem się na swoim miejscu w samolocie. Wyciągnąłem z kieszeni kurtki słuchawki i wsadziłem je w odpowiednią dziurkę. Nic nie odpisała, więc włączyłem muzykę i wsłuchałem się w tekst lecącej wówczas piosenki.

O siedemnastej samolot wylądował na lotnisku. Do rozpoczęcia imprezy pozostały dwie godziny, więc nie przejmowałem się za zbytnio czasem. Miałem dzwonić po taksówkę, ale uprzedziła mnie jedna wiadomość...
pani Agate: Czekam przed lotniskiem ;)
A Charlotte? Jak udało się jej wymknąć, nie mówiąc nic o swoich planach?
Odebrałem swoją walizkę i ruszyłem w stronę wyjścia. Poprawiłem kaptur, aby mnie nie zauważono, dziś naprawdę chciałem być jak najbardziej anonimowy. Ale... Jestem świadomy też tego, że jest to teoretycznie niemożliwe. Przywitał mnie chłodny powiew wiatru, ale nic mnie nie zraziło. Poszukiwałem wzrokiem srebrnego Volvo, należącego do Agate.
- Dobry wieczór - powiedziałem z uśmiechem, kiedy tylko zauważyłem Belgijkę. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, odpalając silnik samochodu.
- Przygotuj się na największy szok swojego życia. Wygląda jak nie ona! - zaśmialiśmy się.
Rozmowa się nie kleiła, miałem wrażenie, że dalej trzyma ją to, co się działo na początku roku. Bałem się, że to Cher nie będzie chciała naszego comeback'u, aczkolwiek tak się nie stało. Ba, stara się nawet nie wspominać tego! Cóż za ulga. Jej przeciwieństwem była jej matka. Dalej zachowywała wobec mnie dystans.
- Jest pani partner? - tak, musiałem się tego dowiedzieć. To przez tego człowieka zaczął się wątek związany z moim byłym agentem w Niemczech. To przez niech wszystko musiało się pospieszyć.
- Tak, jest - westchnąłem ciężko. Wolałem unikać z nim jakiejkolwiek formy kontaktu. Pocieszała mnie myśl, że będę go widział tylko przez chwilę.
Jazda nie trwała długo. Piętnaście minut później zatrzymywaliśmy się przed domem pani Ciman. Wyciągnąłem walizkę z bagażnika i ruszyliśmy w stronę schodów. Zerknąłem w okno jej pokoju, licząc, że nie stała w nim i mnie nie zauważyła.
Weszliśmy do środka. Z każdym kolejnym krokiem, który postawiłem w Dortmundzie, czułem rosnącą ekscytację. Aczkolwiek z drugiej strony towarzyszyła mi niepewność... Trochę się obawiałem, jak zareaguje na moje pojawienie się.
- Schowaj się za mną - szepnęła, gdy słyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach.
- Mamo, to Ty? - brakowało mi tego głosu na żywo. Potwornie bardzo. Wstrzymałem oddech, przenosząc wzrok w stronę schodów.
Miała rację. Nie wyglądała jak ona. Aczkolwiek... Była jeszcze cudowniejsza.
Jej kruczoczarne włosy były rozpuszczone, kaskady loków opadały na jej ramiona. Jej oczy rozwarły się do granic możliwości, a różowe usta uniosły się ku górze, kiedy tylko zauważyła mnie, wychylającego się zza osoby jej matki.
- Adni! - pisnęła, biegnąc w moją stronę. Pani Agate przezornie się odsunęła, aby nie zostać staranowaną przez własne dziecko.
- Też tęskniłem, skarbie - szepnąłem, czując ciężar jej ciała na sobie. - A poza tym, niespodzianka.
- Najcudowniejsza niespodzianka - poczułem jej gorący oddech na szyi. - Ale... Skąd wiedziałeś, że akurat dziś?.. - zaśmiałem się, spoglądając na jej matkę. Puściła mnie i wtuliła się w rodzicielkę.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - mówiła, ściskając ją jak najmocniej się dało. Znów wróciła do mnie, chwytając moje ręce. - To będzie najlepszy wieczór... Zdecydowanie najlepszy.



boniu, sama prawie zapomniałam o tym ff, haha, przepraszam :| 

Pokochaj mnie. Pokochaj z bliznami na ciele i duszy
(ff, które rusza po tym. premiera gdzieś w połowie października) 

5 komentarzy:

  1. Aaaaa jak słodko ❤❤❤❤ juz czekam na kolejny, pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko bardzo ❤ oni są idealnie idealni ❤
    Czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeeeeeeeeeeeejuuuuuuuuu ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
    Kobieto! Japa mi się cieszyła przez cały rozdział! XDDDD
    Jakie piękne 😍😍😍😍😍❤❤❤❤❤❤
    Czekam na kolejny <333
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, tak się rozpływam, ten rozdział to istne mistrzostwo! <3
    Pewnie niedługo skończysz :( Ale naprawdę polubiłam tego bloga XD Czemu jak coś polubię to musisz to kończyć?! :<
    Pozostało mi czekać na kolejny i mam nadzieje, że niczego nie namieszasz XDD
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i nie mogłam przestać się uśmiechać! Hahaah♥
    Uroczy rozdział, aww
    Oby więcej takich! ^^
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń