Ich liebe Dich (...) wie es nur möglich ist
Nie wiedziałam czemu, ale w trakcie drogi na prom się denerwowałam. Niby czemu? Przecież wszystko zapowiadało się na to, że ten wieczór będzie możliwie najlepszym, jaki miał miejsce w moim dotychczasowym życiu.
Na plecach czułam dłoń Adnana, która delikatnie i miarowo mnie gładziła. Tuż obok czułam ciepło jego ciała, które powinno mnie chociaż odrobinę uspokoić.
- Nikim się nie przejmuj, jesteś tam ze mną - szepnął mi na ucho, delikatnie muskając je wargami. Oplótł mnie ramionami w pasie, prowadząc na salę, w której odbywała się impreza. Całkiem możliwe, że obawiałam się reakcji wszystkich na widok Januzaja. Bo to chyba niecodzienne, aby na balu maturalnym pojawiała się taka osobistość, jak sam pan piłkarz?
Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Chociaż to może nie na mnie się gapili, tylko na Belga? Gdzie tam 'może'. Przecież jego obecność musiała wzbudzić wielkie zainteresowanie.
Najlepszym w tym wszystkim było to, że sam zainteresowany nic sobie z tego nie robił. Zachowywał się jakby nigdy nic, jakby nie był znaną osobą. Nic, zero. Wyglądał i zachowywał się tak, jakby był zwyczajnym chłopakiem. Też chciałam podchodzić tak do tej sprawy. Jednakże jego łatka sławy bardziej trzymała się mnie, niż jego.
- Zrelaksuj się i rozluźnij, jestem dziś tylko Twoim chłopakiem, nikim więcej - po tych słowach złożył całusa na moim policzku. Jakby to jeszcze było w ogóle możliwe do wykonania...
Odsunął mi krzesło i pomógł zająć na nim miejsce. Oh,ta jego kultura... Po chwili już siedział obok mnie, a przyszłych maturzystów i ich partnerów nadal trzymał szok. Prócz muzyki, moich uszu dobiegł jego śmiech.
- Zachowują się, jakby ducha zobaczyli - to wszystko przychodziło do niego tak...tak naturalnie. Też próbowałam tak postępować, jednakże... Naprawdę mi to nie wychodziło.
- Wiesz... Gdybyś pojawił się w towarzystwie najpiękniejszej laski z rocznika, to inaczej by się na to patrzyli.
- Ale ja jestem tu z najpiękniejszą dziewczyną z tej szkoły. Z tego miasta, a nawet i kraju! - schwycił moją dłoń i znacząco ścisnął jej palce. - Bo dla mnie jesteś najwspanialszą, najcudowniejszą...lepszą niż najlepszą, Cher. Tylko moją.
Moje serce wrzuciło piąty bieg po tych słowach. Tyle razy je mówił, a ja nadal miałam to za nowość. Nadal nie potrafiłam pojąć tego, że ktoś taki jak on interesuje się kimś takim jak ja. Przecież to niepojęte!
Krew krążyła po moich żyłach znacznie szybciej, co przypłaciłam pokaźnym rumieńcem. Ten nic sobie z tego nie robił, zachowywał się praktycznie to samo, jakbyśmy byli sami - przygarnął mnie do siebie, a jego wargi delikatnie muskały skórę policzka, czy nieśmiało trafiały na moje usta. Miałam wrażenie, że nikogo nie interesowało nic innego, jak nasza dwójka. Oczywiście do czasu, dopóki swojego monologu nie zaczął dyrektor. Mimo tego nadal mnie nie puszczał..
Po oficjalnej części ogarnęło mnie częściowe rozluźnienie. Adnan starał się mnie nie opuszczać nawet na krok! W sumie nie było to niczym specjalnym - do mnie i tak nikt się nie zwracał. Może podeszło do nas dwóch chłopaków, ale to tylko po to, aby spróbować zamienić z nim chociażby słowo. Nie odmawiał, jednakże sobie zastrzegał fakt, że dziś jest zwyczajnym człowiekiem, a nie zawodnikiem Manchesteru United. Wszystkie dziewczyny po tym dniu zapewne znienawidzą mnie jeszcze bardziej, ale szczerze? Nie interesuje mnie to za zbytnio. Liczyło się dla mnie to, że ten wieczór jest idealny. Na moje ta zazdrość mogła je wykończyć.
W jego ramionach odnajdowałam całkowite ukojenie. Widział i czuł, że wówczas się rozluźniałam.
- Tego mi brakowało - wyszeptał mi na ucho, kiedy tańczyliśmy kolejną z rzędu piosenkę. Na całe szczęście uwolniłam się od tych okropnych butów na rzecz najprostszych balerin, które były zbawieniem dla moich stóp.
Jego ramiona szczelnie mnie obejmowały, a moje dłonie spoczywały na jego karku. Czułam jego łaskoczący oddech na mojej szyi, a ja policzek wtulałam w jego klatkę piersiową. Było cudownie. Całkowite przeciwieństwo tego, jakim widziałam ten wieczór chociażby wczoraj.
- Nadal chcesz wrócić do domu jak najszybciej?
- Nie, zdecydowanie nie - oboje się zaśmialiśmy. - Gdybyś był mną i nie wiedział o tym, co Twoja mama planuje za Twoimi plecami to byś myślał identycznie.
- Tak, chociaż pewnie byłbym jeszcze gorszy. Ale na szczęście nie zrezygnowałaś i jesteśmy tu i teraz.
- Nie mogło być lepiej - podniosłam głowę, a jedną z dłoni pogładziłam go po policzku. - Nadal ciężko mi uwierzyć, że ten wieczór dzieje się naprawdę. Że tu jesteś, w dodatku ze mną...
- To uwierz - nachylił się nade mną, łącząc nasze usta w kolejnym pocałunku, jakim mnie obdarzył w dniu dzisiejszym. Wplotłam palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Nieprzerwanie patrzył się wprost w moje oczy. Jego język ostrożnie powiódł po moich wargach, bezdźwięcznie prosząc o 'wejście'. Rozchyliłam je, a ten nie próżnując ruszył na spotkanie z moim językiem.
To doznanie było...zdecydowanie czymś innym. Jeszcze bardziej przyjemnym.
Jęknęłam cicho wprost w jego usta, oddając się błogiej chwili. Zdecydowanie nie liczyło się nic, tylko on. Nie liczyła się obecność masy uczniów mojej szkoły, ani niewielka liczba nauczycieli... Tylko on. Centrum, jak nie całość, mojego własnego świata.
Jednakże wszystko ma swój kres, szczególnie te dobre chwile.
- Rozkręcasz mi się - znów mogłam słyszeć ten cudowny śmiech. Przez chwilę opierałam się czołem o jego bark. Miał rację. Przez niego i dzięki niemu stałam się zupełnie kimś innym.
- Mam najlepszego nauczyciela - uśmiechnęłam się do niego szeroko, jak najszerzej umiałam. Był to szczery uśmiech. Zarezerwowany tylko dla niego.
- Niby kogo? - poruszył zabawnie brwiami, chichocząc. Wywróciłam oczami.
- A niejaki Januzaj, może znasz - chwile beztroski były czymś, czego zdecydowanie potrzebowałam. Jakoś nie zwracaliśmy uwagi na otaczający nas świat. Widziałam w nim zwykłego chłopaka, który... Który mnie kocha. Nigdzie nie pokazywał mi tego, że jest kimś lepszym. Zawsze taki był...
- Może powiesz mi coś więcej o nim?
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dawno nie czułam się taka szczęśliwa.
- Co mogę o nim powiedzieć, hm? Jest najlepszą osobą, jaką spotkałam w swoim życiu. Najbardziej czułą, będącą w stanie zrobić dla mnie wszystko... Kocham go - poczułam na czole jego wargi.
- Też Cię kocham, Cher. Nie jesteś w stanie pojąć, jak bardzo Cię kocham.
kocham ich, oni są tacy słodcy, cudowni... żeby moja osoba towarzysząca na studniówce taka była... ale najpierw muszę ją znaleźćXD
O jak słodko *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę dwójkę, są cudowni <3
Czekam na kolejny ;*
Poziom słodkości został przekroczony! ;D Cudowni oni są, no.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
Jeeeeeeny no *.*
OdpowiedzUsuńDomi co ty ze mną robisz :((((((
Jak ja kocham te twoje cuda❤❤❤❤❤❤
Jacy oni są słodcy <3 niż więcej nie umiem powiedzieć, czekam na kolejny, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńTak tu słodzisz, że ło matko aż się przyzwyczaję :o XD
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłam się, że jeśli tak słodzisz to albo się skończy ten blog albo coś namieszasz :,D
Co do studniówki... Zawsze możesz mnie wziąć ze sobą ^^
Czekam na kolejny! :* Buziaki!